niedziela, 10 stycznia 2016

Legenda V

Morderca z Mysłakowa

Dawno, dawno temu pewien samotny mieszkaniec Mysłakowa, miejscowości u podnóża Ślęży, miał wielkiego kocura, z którym żył w wielkiej przyjaźni. Nawet posiłki spożywali, siedząc przy jednym stole, i spali w jednym łóżku. Podczas snu kot zawsze kładł się na ramieniu swojego pana. Aż tu pewnego ranka, dziewka służebna zastała swojego chlebodawcę martwego, a na podłodze, obok łóżka, spokojnie siedział kot.
Zrozpaczona służąca wybiegła po właściciela folwarku, który dał znać na zamek w Górce, a sam z kilkoma parobkami pobiegł na miejsce wydarzenia. W tym czasie pod oknami feralnego domu zgromadzili się już sąsiedzi. Przeprowadzono dokładne oględziny zwłok, przeszukano mieszkanie i obejście, ale niczego podejrzanego nie zauważono.
Mimo sporego ruchu w niewielkiej izdebce, kot przez cały czas spokojnie siedział w łóżku i obserwował pana, niedającego znaku życia. Na dziwne zachowanie zwierzęcia zwrócił uwagę jeden z parobków. Zastanawiał się...
Stanął więc po drugiej stronie łóżka, do nogi zwłok przywiązał sznurek i odszedł do tyłu. Przebywając ciągle w izbie ludzie przestali rozmawiać i przyglądali się poczynaniom parobka, który niespodziewanie pociągnął sznurkiem nogę zmarłego. Kot, dostrzegłszy ruszającą się nogę, gwałtownie skoczył na łóżko, z diabelską furią dopadł gardła swego pana i zaczął dusić. Tak przynajmniej odebrali to świadkowie zdarzenia.
Teraz nikt nie miał wątpliwości, kto był sprawcą. Nikt jednak nie dochodził, dlaczego znane we wsi wzajemne przywiązanie zwierzęcia i samotnego mieszkańca Mysłakowa przerodziło się w nienawiść. Odpowiedz przecież była prosta: wredny, fałszywy kocur.
Za zdradziecki czyn, zwierzę spotkała zasłużona kara- męczeńska śmierć.

Jacek Pławski na podstawie:
J.Janczak, Legendy zamków śląskich, Wrocław 1995, s.88-89

Zdjęcie: http://fotopolska.eu/