czwartek, 4 kwietnia 2019

Z Izerą


W niewielkim odchyleniu od jej brzegu. W miarce czasu pod prąd. Odkąd sięgam pamięcią, zawsze obejmowałem tutaj zasób cech swoich, na drugie odkrycie świata. Szło mi niezgorzej. W jej nurcie, dopatrywałem się znamion chwili zaprzeszłej, ale biegnącej ku kropli, nie zaś grzbietowi fali. Zostawałem sam na sam z ciepłym drżeniem torfowisk i widokiem na Střední jizerský hřeben. Do głębokiego zmierzchu. Od tamtego momentu, mogłem robić już wszystko...
Ja wiem. Ja tam powrócę. Choćby przy sprawach przeróżnych, zeszło mi nie wiem ile. Choćbym brał się za bary z niewysłowionym i skuwał kilofem każdą, najmniejszą próbkę przesilenia. Będę tam, bez względu jaki kierunek wybiorą i w które niebo wybiją, wiotkie odnóżki izerskiej wiosny.