sobota, 24 października 2015

Napad na Bolków


"Jeden Henryk z Czernej przeczuwał, że husyci będą szli na Bolków. I gdy tak się stało, wówczas posłał gońca na koniu do Bolkowa, kazał o tym oznajmić burmistrzowi i prosił, aby ten wystawił silne warty, gdy otrzyma pewną wieść, że Czesi i nieprzyjaciele wtargnęli do kraju w kierunku Bolkowa. Burmistrz posłał ostrzeżenie po wsiach. Ale że czujki miasta nie były dobrze rozstawione i sprawione, a wiadomość od Henryka z Czernej przyszła wieczór, wczas rano opadli nieprzyjaciele mury, o świcie- bo przyszli na czas, wieczorem- otoczyli miasto, ukrywając się za górami, grzbietami skalnymi. W nocy posłali bez przeszkód drabiny. Drabiny były całkiem krótkie o 40 szczeblach [...] ledwie wystarczyły dla murów, ale pierwsza część drabiny miała z przodu kółko lub tarczkę. Gdy się to przyłożyło do muru, to jechało po murze bez oporu.Drabiny, a właściwie ich części, były tak zmyślnie wykonane, że jedna wchodziła w drugą i jedna część była z drugą łączona żelazną okową, co było wysoce podstępne i w najwyższym stopniu złośliwe. Te drabiny przynieśli pod mury, gdzie teren pod miastem jest najwyższy. A drabiny były tak szerokie, że mogli obok siebie wchodzić dwaj naraz. A że ustawili cztery drabiny, gdy świtało, zaczęli wspinać się po czterech. Gdy weszli na mur, nie znaleźli zejścia do miasta, musieli więc czołgać się po murze, sunąć się, leźć na czworakach duży kawał, aż dotarli do baszty gdzie znaleźli schody i w ten sposób niestety dostali się do naszego miasta. A gdy ich już weszło wielu, wówczas zaczęli strasznie krzyczeć i hałasować jak diabli, oraz trąbić. To stało się w czwartek najbliższy przed św.Bartłomiejem, gdy usłyszeliśmy tak straszliwy krzyk i ruch, przestraszyliśmy się żałośnie. Kto mógł uciekać i biec, uciekał na wieżę bramną, kościelną i inne wieże. Do domu nie mogliśmy się chronić.Nieprzyjaciele weszli do miasta od strony zamku. Kto chciał do domu, tego zabijano po drodze. Ludzie z miasta uciekli i kryli się. Wtedy husyci weszli do miasta wielką gromadą, jedni do kościoła, inni do najlepszych domów. Do mnie przyszło ośmiu. Rozbili sklep. Dwóch stanęło z obnażonymi mieczami przy bramie domu i nie puszczało nikogo do domu tak długo, dopóki wszystkich rzeczy nie rozdzielili i nie zrabowali. W tym czasie moja żona leżała po połogu, niech jej Bóg będzie łaskawy, miała przy sobie dobre rzeczy, jak pościel, odzież, w izbie, w której leżała. Ale byli jednak z szacunkiem, żaden z wrogów nie wszedł do izby, tylko tych dwóch, którzy się z nią znali i którym ona wiele dobrego w naszym domu wyrządziła. Ci podeszli do drzwi izby i żalili się, że im jest przykro, a nawet przynieśli jej potajemnie koc i prześcieradło i mówili:"Pani, oni podpalą miasto niebawem, dlatego każcie znieść do piwnicy wszystko, co chcecie zachować, gdy my będziemy odchodzić".
Gdy już wszystkie domy splądrowali, chcieliby chętnie odejść, ale nie mogli wyjść, bo załoga miasta która schroniła się na wieże bramne, rzucała na nich z góry kamienie, tak że nie mogli wyjść przez bramy, a chętnie poszliby sobie precz; dopiero bardzo długo szukając znaleźli starą furtę na drugiej stronie, która była przed wielu laty zamurowana.Tę wyłamali i wykruszyli, wynieśli przez furtę wszystkie rzeczy, przez fosę, załadowali wszystkie swoje wozy i chcieli iść w kierunku Czech. Teraz podpalili miasto i pociągnęli ku Kamiennej Górze..."

To opis napadu poczynionego na miasto w roku pańskim 1444, spisany przez kronikarza Marcina z Bolkowa. Mimo iż kronikarz rabusiów zwie husytami, to pewności co do tego raczej nie mamy, gdyż ruch ten zakończył się dziesięć lat wcześniej, walną bitwą w pobliżu Lipan. Jednakowoż wielce pewne jest, że w tej zbrojnej rajzie uczestniczyli lokalni bandyci, wsparci niedobitkami z dawnych husyckich armii.


Źródło zdjęcia: http://fotopolska.eu/